poniedziałek, 28 maja 2012

Wanted dead or alive!

Kultura masowa XX wieku.
Oczywiście występuje tutaj społeczna kontra i syndrom wyparcia, jednak mimo usilnych prób, jesteśmy tym zjawiskiem przesiąknięci do dziś. Do cna.
A co wiąże się nierozerwalnie z kulturą minionego wieku?



Elvis, Elvis... lata pięćdziesiąte.
Z pewnością ponadprzeciętnej urody Artysta, który pojawił się w odpowiednim czasie i miejscu.
Oto jak ustosunkował się do swojego fenomenu - ‘Ludzie szukali czegoś innego i w odpowiednim czasie pojawiłem się ja. Byłem szczęściarzem’.
Ameryka czekała na bodziec, który rozbudziłby jej buntowniczego ducha. Nowa fala, rewolucja społeczno-kulturalna, zmiany w muzyce, modzie. 

W jego nekrologu pojawiła się nawet wypowiedź, iż wprowadził seks do kultury masowej.
Trudno nie zgodzić się również z John'em Lennon'em, który z kolei stwierdził, iż "przed Elvisem nie było niczego".
Prowokujący w każdym centymetrze swojej osoby - poprzez uczesanie, ruchy sceniczne, sposób śpiewania, jak i drwiący, ironiczny uśmiech.


Banałem jest - prekursor i Król rock'n'rolla, kolejny symbol Stanów Zjednoczonych.

Odzwierciedlał wolność. Totalną i absolutną. Wolność od prac, do których nie ma się przekonania, szkoły, ludzi, w których nie znajdujemy zrozumienia. Elvis nie był częścią establishment`u. Wykreował swój własny świat, w którym starczało miejsca dla życia, o jakim marzyły rzesze ludzi. Presley pobudzał ludzi, jednocześnie dając im wolność bycia sobą i żyć, jak się chce.
Bruce Springsteen wyczuł pismo nosem. W jednym z wywiadów powiedział: ‘To było tak, jakby on się pojawił i wyszeptał sen do uszu wszystkich, i jakimś cudem wszyscy śniliśmy ten sen’.
Można odnieść wrażenie, że w jego twórczości słychać tęsknoty całej Ameryki, które sukcesywnie budowały ten kraj.
Bo Elvis jest Ameryką. Może dlatego tak trudno uwierzyć, że nie żyje.



Presley odcisnął również swój ślad w modzie. Umownie stwierdzić można, że było trzech Elvisów.
Pierwszy - tzw. Hillbilly Cat z 1950r., dość powiedzieć - pure Elvis, tak uwielbiany przez gawiedź. Niedbały look, w kurtce od braci Lansky. Dla wielu - grający prostaka, będącego pożywką dla nowojorskiej telewizyjnej publiczności.
Elvis z 1960r. rodem z Hollywood - najbardziej akceptowalny przez środkową Amerykę, ugrzeczniony i w gruncie rzeczy - nijaki.
Ostatecznie w 1970r. był już Elvisem z Vegas. W ręcznie wysadzanych jumpsiut`ach od Billa Belew`sa bił od niego błysk i blask. Nie był już jakimś piosenkarzyną. Był Królem Rock and Rolla! (dla mnie najmniej przystępna wersja, choć w pewien sposób ma swój urok)

"Panie i Panowie, Elvis wciąż nie wyszedł z budynku..."


Dla mnie - postać z wszech miar inspirująca. Nie ukrywam, że mentalnie jest niezwykle bliska. I nie trzeba wcale zasłuchiwać się w jego muzykę, żeby dostrzec magię osobowości i tego, co udało mu się dokonać.

Także moda na sezon wiosna-lato 2012 (Balmain) chce powrotu Króla.




Magdalena Frąckowiak dla Vogue Hiszpania





Na całym świecie wielu wciąż nie wierzy w jego śmierć i nie przyjmuje tego do wiadomości.
I słusznie.
Elvis wciąż żyje.

6 komentarzy:

  1. Projekty Balmain są obłedne! Za jeden żakiecik lub sukienkę dałabym się pokroić:)

    Zapraszam do mnie!

    malamajka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Lovely collection of photos!
    That H&M top rocks!

    If you want, check out my blog:
    http://thescentofglamour.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. your top is AMAZING!Great photos.i am your new follower,would nyou like to follow me back?
    http://shoppingtherapy153.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. i am also following you on blogloving!!xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham elvisa ;) ob i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  6. swietne zdjecie z reki w przebieralni hm!

    OdpowiedzUsuń