Znaczenie symbolu, który został sprytnie wpleciony w logo awangardowej marki znane jest chyba wszystkim, którzy uważali na lekcjach historii [choć obserwując jak ochoczo i jednocześnie zupełnie nieświadomie zakłada te ubrania spore grono nastolatków, mam pewne wątpliwości]. Głównie z tego powodu dosłownie zewsząd dobiega wiele głosów sprzeciwu w odniesieniu do noszenia ubrań projektu Boy London - brandu [bo o nim będzie dziś mowa], który w 2012r. z hukiem powrócił na rynek modowy.
Co do marki samej w sobie - założona w 1977r. w Londynie, uważana za jedną z najbardziej kultowych, rozpoznawana na całym świecie, niejako wpisująca się w kulturę pop, która zawładnęła symbole wznoszone niegdyś do sfery sacrum, po czym nikczemnie je zdeptała [To samo zresztą stało się z grungem, który od undergroundu wzniósł się na wyżyny popularności, po czym został wypluty przez kulturę masową, tracąc na swoim znaczeniu. Podobnych przykładów można doszukiwać się bez liku.]. W tamtym okresie ubrania Boy London nosili Andy Warhol, Boy George, Madonna. Dziś niewiele się w tym względzie zmieniło. Projekty tej marki nadal cieszą się ogromną popularnością, chętnie zakładane przez znane osobistości, takie jak Rihanna, Jessie J, Nicki Minaj.
Orzeł traktowany jako symbol, zgodnie ze słownikową definicją oznacza m.in. męstwo, wszechwładzę, długowieczność, odrodzenie, chwałę, natchnienie, geniusz, zwycięstwo.
Orzeł z rozpostartymi skrzydłami, trzymający w szponach sztandar z wieńcem laurowym wywodzi się z okresu Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Zdobił sztandary legionów rzymskich. Stał się swego rodzaju emblematem, a z czasem - uniwersalnym symbolem państwa rzymskiego, ewidentnie podchwyconym później przez III Rzeszę.
Aktualnie ma miejsce niepotrzebne dopisywanie ideologii, doszukiwanie się analogii, celowo sytuowanej w ramach skandalu [rozpatrywanego w kategoriach 'sztuka dla sztuki']. Rozdmuchiwanie sprawy do granic możliwości, moralizatorstwo, burze w szklankach. Otóż żadna skrajność nie jest dobra, a już na pewno nie budująca, a ja sama daleka jestem od tym podobnych, ekstremistycznych poglądów. Popadania w paranoję.
Dzisiejsza stylizacja ma nie tyle uwypuklić moją ignorancję, [look broniłby się równie dobrze zestawiony z czymkolwiek innym, a noszenie projektów Boy London dla samego zamieszania z tym związanego nie jest mi nijak potrzebne], co skłonić do zabrania głosu w dyskusji na temat mentalnego przywiązania społeczeństwa do symboliki. To pewne, bez symboli tożsamość narodów nie mogłaby istnieć, są więc one kluczowe dla społeczeństwa, ważne, tego nie należy negować. Ale traktować je zupełnie serio, tak, jakby wzorki, figury geometryczne, orły czy jakiekolwiek inne zwierzyny miały być wyrazem podążania tym czy innym przewodem myślowym, reprezentowania określonej grupy poglądów? Wybaczcie, ale jestem typem osób, które mają wartości w głowie, a nie wypisane na koszulkach. [Ale to już kwestia na osobną dyskusję.] A już na pewno nie manifestuję ich w ten jakże wyszukany sposób.
Dlaczego nie potrafimy podejść do tematu z dystansem? Odrzucić jednokierunkowość myślenia? Bez zachłyśnięcia się historią, hipokryzją, [pokazowym] oburzeniem. Żyć na miarę swoich czasów. Zostawić dawno zamknięte już rozdziały za sobą.
Nie dajmy się zwariować. Wolność jednych kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugich. Zatem żyjmy i dajmy żyć innym, a co za tym idzie - dajmy im prawo do własnych wyborów, zachowując w tym wszystkim nieco zdrowego rozsądku.
Co do stylizacji sensu stricte, bo o nią głównie chodzi, dziś udowadniamy przede wszystkim, że szarość nie musi być nudna. Powiem więcej, może być niezwykle stylowa. Szczególnie ta nakrapiana, która jest swoistym melanżem. Postanowiłam zaprzyjaźnić się z nią na dłużej. Mimo wiosny, mimo nadciągającego lata. Kolory tym razem zostawiam wewnątrz siebie. Tysiące barw, które ostatnio rozbłyskają we mnie coraz wyraźniej i intensywniej.
Asymetryczna spódnica [a ta część garderoby nie pojawia się tu często, niestety] nawet w butach bez wysokich obcasów potrafiła zdziałać cuda i wydłużyć moją sylwetkę. Kiedy zobaczyłam ją w sklepie, nie miałam żadnych wątpliwości, z czym ją zestawię i zaprezentuję Wam, Drodzy.
Duch rock'n'rolla unosi się w powietrzu. Oddaję mu się w całości.
Gładkie pierścionki w kolorze srebra
[nakładane na każdy palec] są najnowszym must have, więc jeśli chcecie być na bieżąco, zachęcam - są do nabycia w zestawie za bagatela 19,90 PLN w H&M. Nie mogę tego powiedzieć o pozostałych, ale nie mogłam się oprzeć i zamówiłam w Erbs & Bjerke ten z krzyżem.
Do tego kapelusz, którego nie widzieliście tu od dawna [patrz -
Anywhere but here] i na tym koniec, jeśli chodzi o dodatki
[sama się sobie dziwię].
Fryzura, koszulka BOY London i kapelusz są zestawione ze sobą nieprzypadkowo. Ktoś wie dlaczego?