niedziela, 20 maja 2012

Vanishing point

Porusza mnie bardzo taka twórczość (patrz: filmik). W hołdzie młodości. Beztroskich fascynacji. Szaleństwa i wszechogarniającego szczęścia. Jest barwna, urocza, radosna, momentami naiwna. Jednak w swoim wyrazie - dla mnie bardzo gorzka.
Napawa smutkiem. Wzbudza tęsknoty za tym, co zdaje się, minęło. Choć może nie do końca minęło, ale na pewno tym, co blednie w dali. Sukcesywnie oddala się na horyzoncie. Jak znikający punkt.
Właśnie to zderzenie z rzeczywistością sprawia, że jesteśmy coraz bardziej wyzuci z młodzieńczych, pozytywnych emocji. A jednocześnie ideałów i wartości, które kiedyś tak ochoczo wypisywaliśmy na murach.
[taka tematyka zawsze przywołuje mi na myśl moje rozmowy z D., które często stają się inspiracją dla tego typu wynurzeń]







Czasem jedyną drogą powrotną jest sztuka i wyrażanie siebie poprzez tworzenie własnego Tajemniczego Ogrodu, Krainy Czarów, Narnii czy innej Nibylandii. Stworzenie magicznej enklawy. Tak też czynię.
Nie jest tajemnicą, iż często powracam do projektów filmowych, by zainspirować się po raz wtóry  lub odświeżyć myśli, które od dawna kłębią się w głowie.
Mam kilka produkcji, będących dla mnie swoistym manifestem i reżyserów, w których umysłach mogłabym zamieszkać.
Z całą pewnością należy do nich Tim Burton (z naciskiem na Big Fish, wspomniana już Alicja w Krainie Czarów, Sok z żuka, Czarlie i fabryka czekolady), Terry Gilliam (przede wszystkim - Kraina Traw (!), która to produkcja zrobiła na mnie ogromne wrażenie oraz banalny wybór - Parnassus) oraz David Lynch (Inland empire - swoista Alicja w Krainie Czarów przefiltrowana przez chorą wyobraźnię reżysera. Kogo zobaczymy po drugiej stronie lustra?).

Alicja w Krainie Czarów

W ich twórczości inspiruje mnie możliwość kreacji niezależnych, mocno odkształconych, hermetycznych i wymykających się spod jakichkolwiek szablonów światów, oderwanych od rzeczywistości, racjonalizmu poznawczego.
Intryguje mnie sztuka, która ma potencjał wywoływania w człowieku niewykorzystanych pokładów wyobraźni, uruchomienia podświadomości. Jej początkiem są marzenia senne, tajemnice, czasem niepokoje rodem z produkcji Davida Lyncha.
Interesują mnie labirynty, z których nie ma jednego wyjścia.
Mam dość potocznej rzeczywistości.

Kraina traw


Ostatnim przejawem moich wypraw wgłąb świata baśni było stworzenie autorskiej sesji zdjęciowej fashion dla magazynu Moda&Styl (wydanie Wiosna 2012) "Down the Rabbit Hole" (obecnej również na portalu fashion Design Scene oraz Vogue.it). Jeśli jesteście zainteresowani - periodyk ten jest dostępny w salonach prasowych Empik i in. tym podobnych.


Poniżej zamieszczam kilka 'skanów':




Wszystkie zdjęcia z sesji dostępne (w dość dużej rozdzielczości) TUTAJ.

Fot: Mirella Szymoniak

A gdyby tak nigdy nie dorosnąć?
Piotruś Pan.

OST z Inland empire.

PS. Skoro już jesteśmy w temacie - wybieram się na Dark Shadows. Ciekawe, co nowego u Tima Burtona. ;-)


4 komentarze:

  1. Jesteś przeuroczą istotą Mirello...bloga śledzę systematycznie.

    S.;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, marvelous blog format! How lengthy have you ever been running
    a blog for? you make running a blog look easy. The total look of
    your site is excellent, as well as the content material!
    Review my website :: formal dresses for women over 50

    OdpowiedzUsuń